Z końcem października a początkiem listopada pogoda i okoliczności zaczęły wyhamowywać postępy prac i długość dnia.... ale ale ... nie tak łatwo całkowicie zatrzymać zdeterminowanych.
Jesienią fundament został docieplony - głównie przez tatę-teścia, więc nie będziemy tu udawać że się znamy na robocie. Prawie efekt wyglądał tak:
Przy okazji zdjęcie doskonale ilustruje aurę nieletnią.
Do wyżej zamieszczonego obrazka przed zimą dorobiliśmy jeszcze rury kanalizacyjne, wypełnienie wnętrza piachem i zalanie tego piachu tzw. chudziakiem, czyli betonem co jest tańszy niż ten na ławy. Taki stan zastała zima... ale żeby nie było tak sielankowo (że niby zamknęliśmy pewien etap budowy i teraz grzejemy się przy kominku) to należy wspomnieć o tym że w tle tych wszystkich prac i czekania na wiosnę walczymy z ponad 20m3 drewna na konstrukcje. Walka ta polegała na:
- cięciu na wymiar
- struganiu i/lub szlifowaniu elementów, które będą widoczne we wnętrzu,
- wycinaniu przeróżnych połączeń,
- konserwowaniu (tu po wielu konsultacjach i przemyśleniach wybraliśmy jednak trochę chemii w postaci bezbarwnego koncentratu Vidaron).
Dla tych co troszkę się obawiają samodzielnej budowy warto wspomnieć, że powyższe czynności (w tym użycie większości narzędzi) często były dla nas pierwszymi doświadczeniami, tak więc bez obaw - wszystkiego można się nauczyć.
Tym postem praktycznie kończymy nadrabianie zaległości w pisaniu, następny post będzie prawie o teraźniejszości, a na pewno o wiośnie.
Qrna Chata
Blog o przygodzie w budowaniu naszego domu w technologii strawbale.
czwartek, 23 kwietnia 2015
poniedziałek, 13 kwietnia 2015
Jak żeśmy się murarzami stali
Z początkiem września na gotowe ławy fundamentowe położyliśmy dwarazypapenalepiku, czyli beton wysmarowaliśmy czarnym mazidłem do betonu, na to położyliśmy warstwę papy, na to warstwa czarnego mazidła (tym razem z przeznaczenia i zastosowania do lepienia papa na papie) i na to druga warstwa papy. Lepiki jakoś tak super nie posklejały tych pap (papów?) ale to chyba nie o to chodzi w tym wszystkim... a bo tak w ogóle to powyższy zabieg zwie się izolacją poziomą. Chyba z racji na niedoskonałość lepienia lepików wolontariuszka Małgorzata P. słusznie spostrzegła iż zasadniczo dom po wybudowaniu będzie można podnieść i przenieść w inne miejsce. Czemu o tym wcześniej nie pomyślałem... w świetle prawa budowlanego nie byłaby to budowla trwale połączona z gruntem.
Tak przygotowane ławy z dwarazypapąnalepiku należy pokryć bloczkami z betonu. Pokrywanie zostało zaczęte przez mego ojca chrzestnego Marka D. (z zawodu murarza). Ojciec chrzestny murując rogi (w sensie narożniki) naszego fundamentu wytłumaczył w pigułce tajniki murowania, czyli co jest pionem a co poziomem i dlaczego tak ma zostać, jak zrobić zaprawę co nas przeżyje, no i w końcu jak tę wiedzę wykorzystać w pracy z bloczkami.
Z takimi rogami pozostaliśmy sami sobie i tak właśnie staliśmy się murarzami własnego domu. Na szczęście w tym etapie pojawiły się trzy pary pomocnych rąk i pies, czyli w sumie dziesięć rąk (nie licząc łap). Dziesięć rąk szybciej muruje niż cztery.
Z niespodzianek w trakcie murowania - jedna z ław poprzecznych nie wylała się dokładnie tam gdzie powinna, w związku z czym ścianę biegnącą po niej musieliśmy postawić lekko nierównolegle w stosunku do reszty... ale bez obaw te 6cm przesunięcia nie zaważy na dalszych etapach.
Nasze pierwsze ściany fundamentowe wyglądają tak:
Tak przygotowane ławy z dwarazypapąnalepiku należy pokryć bloczkami z betonu. Pokrywanie zostało zaczęte przez mego ojca chrzestnego Marka D. (z zawodu murarza). Ojciec chrzestny murując rogi (w sensie narożniki) naszego fundamentu wytłumaczył w pigułce tajniki murowania, czyli co jest pionem a co poziomem i dlaczego tak ma zostać, jak zrobić zaprawę co nas przeżyje, no i w końcu jak tę wiedzę wykorzystać w pracy z bloczkami.
Z takimi rogami pozostaliśmy sami sobie i tak właśnie staliśmy się murarzami własnego domu. Na szczęście w tym etapie pojawiły się trzy pary pomocnych rąk i pies, czyli w sumie dziesięć rąk (nie licząc łap). Dziesięć rąk szybciej muruje niż cztery.
Z niespodzianek w trakcie murowania - jedna z ław poprzecznych nie wylała się dokładnie tam gdzie powinna, w związku z czym ścianę biegnącą po niej musieliśmy postawić lekko nierównolegle w stosunku do reszty... ale bez obaw te 6cm przesunięcia nie zaważy na dalszych etapach.
Nasze pierwsze ściany fundamentowe wyglądają tak:
Zanim posypią się pytania o piwnice itp. odpowiadam: piwnicy nie będzie; tak, cały środek zasypiemy piachem; wiemy że piwnica jest fajna ale to koszt kilku tysięcy zł materiału i ileś tam robocizny a my mamy co robić a kilka tysięcy się jeszcze przyda. W przyszłości może jakaś ziemianka się zdarzy.
Wylezienie z gruntu to etap na którym poczucie sprawczości wzrasta, duma rozpiera, serce roście, a ręce są szorstkie od częstego kontaktu z betonem i cementem.
środa, 1 kwietnia 2015
Zalewanie ław fundamentowych
W gotowości zbrojenia i szalunku zaczaiła się tzw. grucha:
czyli beton jedzie, ekipa w gotowości.
Beton przyjechał prawie punktualnie... zanim przystąpiliśmy do lania panowie kierowcy zarządzili kilkuminutową przerwę bo właśnie w samochodowym radiu podawano wiadomości o konwoju humanitarnym na Ukrainę... takie tam przeplatanie naszego miejsca na Ziemi z sytuacją międzynarodową. Lejemy:
Pan operator - władca węża na widok naszego szalunku wyraził swe zdanie: "To wytrzyma?". Na szczęście nasza wiara okazała się silniejsza od sił rozporowych betonu.
My tu sobie zalewamy a tymczasem jak widać na powyższym zdjęciu jeden z kierowców przymierza się do skoku wzwyż przez cztery poprzeczki - takie urozmaicenie rutyny w pracy.
Zalewanie przebiegło oczywiście bezproblemowo, to co miało wytrzymać - wytrzymało. Ogólnie mile zostaliśmy rozczarowani - zalewanie ław nie takie straszne jak się wydawało. Obliczenia ilości potrzebnego betonu wypadły znakomicie... tzn. w trakcie zalewania zwątpiliśmy w wyliczenia w związku z czym wzbogaciliśmy beton w ławach okolicznymi kamieniami... w związku z czym na koniec zostaliśmy z 1m3 betonowego nadmiaru.
Po kilku dniach przystąpiliśmy do demontażu szalunku i oto efekt - fundament, podstawa naszego domu, początek całej reszty, tu wszystko się zaczyna, czyli po prostu - nasz żelbet:
wtorek, 31 marca 2015
Zbrojenie
Po zakończeniu prac pana koparkowego ręcznie (czyli szpadlowo i łopatowo) wyrównaliśmy co nieco, podsypaliśmy kilka centymetrów piasku, zagęściliśmy go (w sensie ubiliśmy) - teren przygotowany czas na zbrojenia się.
Zbrojenie, czyli dla niewtajemniczonych nie chodzi o aktualną sytuację na wschodzie ale o zwykłe pręty metalowe (zgodnie z projektem fi6, czyli 6mm średnicy, gładkie - na strzemiona).... no i również o niezwykłe, bo żebrowane (fi12).
Zbrojenie również wykonaliśmy (wyginanie, przycinanie) bardzo we własnym zakresie. Miejscowy sklep budowlany miał do zaoferowania w tej kwestii maszynkę do gięcia prętów za około 110zł, więc kupiliśmy 5 sztuk wielkich gwoździ (chyba fi 10) za jakieś grosze, z miejskiego śmietnika wypatrzyliśmy i przytargaliśmy biurko (a jak, jak budowa to biuro musi być ;) ), w blacie biurka wywierciliśmy dziury na gwoździe. Dziury miały rozstaw prętów fi12 w ławie fundamentowej, czyli kwadrat o boku chyba 25cm i jeden gwóźdź "początkowy" w środku kwadrata niedaleko jednego z kątów. Wyposażeni w tak specjalistyczne narzędzie powyginaliśmy pręty na strzemiona.... aaa jeszcze jedno ważne narzędzie - rurka metalowa długości około 1m i przekroju takim żeby pręt w nią z luzem wlazł i git. Nie wiem czy jest jasne jak to wszystko wyglądało i działało ... niestety nie mogę teraz znaleźć zdjęć z tamtego czasu... ale jakby co to mogę poszukać bardziej.
Prawie równie ważną rzeczą jak zbrojenie ław fundamentowych jest ich szalunek, czyli coś co nie pozwoli uciec świeżo wlanemu betonowi w pole. Tu ze względu na wszędobylskie oszczędności zastosowaliśmy końcówki płyt osb, jakieś tam paliki co były na stanie (chyba nadmiar przekładek do drewna) i kołki pozyskane z lasu obok (full legal). Z grubsza przygotowane do zalania betonem zbrojenie z szalunkiem wyglądało tak:
Zbrojenie, czyli dla niewtajemniczonych nie chodzi o aktualną sytuację na wschodzie ale o zwykłe pręty metalowe (zgodnie z projektem fi6, czyli 6mm średnicy, gładkie - na strzemiona).... no i również o niezwykłe, bo żebrowane (fi12).
Zbrojenie również wykonaliśmy (wyginanie, przycinanie) bardzo we własnym zakresie. Miejscowy sklep budowlany miał do zaoferowania w tej kwestii maszynkę do gięcia prętów za około 110zł, więc kupiliśmy 5 sztuk wielkich gwoździ (chyba fi 10) za jakieś grosze, z miejskiego śmietnika wypatrzyliśmy i przytargaliśmy biurko (a jak, jak budowa to biuro musi być ;) ), w blacie biurka wywierciliśmy dziury na gwoździe. Dziury miały rozstaw prętów fi12 w ławie fundamentowej, czyli kwadrat o boku chyba 25cm i jeden gwóźdź "początkowy" w środku kwadrata niedaleko jednego z kątów. Wyposażeni w tak specjalistyczne narzędzie powyginaliśmy pręty na strzemiona.... aaa jeszcze jedno ważne narzędzie - rurka metalowa długości około 1m i przekroju takim żeby pręt w nią z luzem wlazł i git. Nie wiem czy jest jasne jak to wszystko wyglądało i działało ... niestety nie mogę teraz znaleźć zdjęć z tamtego czasu... ale jakby co to mogę poszukać bardziej.
Prawie równie ważną rzeczą jak zbrojenie ław fundamentowych jest ich szalunek, czyli coś co nie pozwoli uciec świeżo wlanemu betonowi w pole. Tu ze względu na wszędobylskie oszczędności zastosowaliśmy końcówki płyt osb, jakieś tam paliki co były na stanie (chyba nadmiar przekładek do drewna) i kołki pozyskane z lasu obok (full legal). Z grubsza przygotowane do zalania betonem zbrojenie z szalunkiem wyglądało tak:
Ostatnie poprawki... tu tam z kopa w zbrojenie i jesteśmy gotowi na beton.
czwartek, 26 lutego 2015
Reanimacja bloga
Od lipca upłynęło sporo czasu... blog trochę się zatrzymał... głównie (i paradoksalnie) w związku z budową.
Stan na dziś.... :) ujawnię za jakiś czas, teraz tylko tyle że jeszcze bardzo dużo przed nami.
Teraz mróz na dworze (a dachu jeszcze nie ma) więc jest trochę czasu na pisanie. W najbliższych dniach postaram się w wielkim skrócie, systematycznie przedstawić nasze postępy i zmagania.
Dziś wróćmy do lipca... pogoda była przyjemniejsza niż dziś. W połowie lipca - jak wcześniej zapowiedziano - pan koparkowy zrobił co trzeba. Nie było tego dużo, szybko poszło ale ręcznie byłoby fatalnie - na trasie naszych fundamentów stanęło kilka wielkich kamieni. Nowym doświadczeniem jest dla nas przygotowanie terenu do prac koparkowych - obrys fundamentów posypuję się wapnem, żeby pan koparkowy nie miał wątpliwości gdzie co ma być. Po wyznaczeniu wapnem linii kopania miejsce budowy na krótką chwilę wyglądało jak boisko do niewiadomoczego:
Równocześnie z nadejściem dołów pod ławy fundamentowe nastąpiło wpięcie się pod miejscowy wodociąg, czyli mamy wodę!!! :). Jakby nie patrzeć to duży postęp w budowie.
Stan na dziś.... :) ujawnię za jakiś czas, teraz tylko tyle że jeszcze bardzo dużo przed nami.
Teraz mróz na dworze (a dachu jeszcze nie ma) więc jest trochę czasu na pisanie. W najbliższych dniach postaram się w wielkim skrócie, systematycznie przedstawić nasze postępy i zmagania.
Dziś wróćmy do lipca... pogoda była przyjemniejsza niż dziś. W połowie lipca - jak wcześniej zapowiedziano - pan koparkowy zrobił co trzeba. Nie było tego dużo, szybko poszło ale ręcznie byłoby fatalnie - na trasie naszych fundamentów stanęło kilka wielkich kamieni. Nowym doświadczeniem jest dla nas przygotowanie terenu do prac koparkowych - obrys fundamentów posypuję się wapnem, żeby pan koparkowy nie miał wątpliwości gdzie co ma być. Po wyznaczeniu wapnem linii kopania miejsce budowy na krótką chwilę wyglądało jak boisko do niewiadomoczego:
Równocześnie z nadejściem dołów pod ławy fundamentowe nastąpiło wpięcie się pod miejscowy wodociąg, czyli mamy wodę!!! :). Jakby nie patrzeć to duży postęp w budowie.
niedziela, 13 lipca 2014
Drewno
Coraz intensywniej się robi na budowie (lub w sprawach okołobudowy) - stąd częstotliwość umieszczania postów drastycznie spada.
Około dwa tygodnie temu dojechało do nas drewno na konstrukcje - 23m3. Dojechało z daleka (50km) ze względu na cenę. Dojechało wywrotką i tak też zostało rozładowane... mieliśmy wiele obaw o to ile z naszego drewna zostanie w pożądanych kawałkach po rozładunku-kiprunku ale okazało się, że bardzo dobrze wyszła ta operacja - ucierpiała nieznacznie jedna podwalina (łatwo będzie naprawić tę stratę) i jeden inny element - chyba słup (nie mieliśmy jeszcze czasu wniknąć kim jest pęknięty belek).
A oto zdjęcia z tej akcji (osoby o słabych nerwach niech nie odchodzą od monitorów - kończy się hepiendem i z morałem - "czasem warto zaryzykować to się człowiek nie narobi" ;) ):
Aktualnie drewno leży ułożone obok i czeka cierpliwie na impregnacje, heblowanie i orientowanie się kto jest kim.
Plan na najbliższy tydzień:
- w środę pan koparkowy rozkopuje odcinek wodociąg - docelowe miejsce qrnej-chaty, rozkopuje także miejsca pod ławy fundamentowe ale jak się okazało ze spotkania projekt - rzeczywistość wystarczy tylko z jednego dłuższego boku wykopać 50cm, ponieważ reszta jest prawie na właściwym poziomie,
- dokończyć w końcu wychodek (papa na dach, i ława siedząco-wypełniająca,
- zamówić stal (a jak szybko przyjedzie to coś tam pociąć, pokręcić),
- podjąć pierwsze kroki z użyczonym prądem od sąsiada - uruchomić hebel :).
- zorganizować podłączenie wody,
- w związku z podłączeniem wody zorganizować chociaż minimalne warunki do życia (prysznic po dniu pracy) .
Jak z grubsza się zrealizuje to będzie dobrze.
Z zaistniałych zjawisk bardzo pozytywnych:
- pojawiają się na horyzoncie ludzie dobrej woli - mamy już dwie poważne propozycje pomocy na sierpień i jedną poważną już na lipiec, i jedną mniej zdecydowaną ale to też coś :). Bardzo nas to cieszy a jeszcze bardziej buduje (w sensie dosłownym i tym drugim).
Około dwa tygodnie temu dojechało do nas drewno na konstrukcje - 23m3. Dojechało z daleka (50km) ze względu na cenę. Dojechało wywrotką i tak też zostało rozładowane... mieliśmy wiele obaw o to ile z naszego drewna zostanie w pożądanych kawałkach po rozładunku-kiprunku ale okazało się, że bardzo dobrze wyszła ta operacja - ucierpiała nieznacznie jedna podwalina (łatwo będzie naprawić tę stratę) i jeden inny element - chyba słup (nie mieliśmy jeszcze czasu wniknąć kim jest pęknięty belek).
A oto zdjęcia z tej akcji (osoby o słabych nerwach niech nie odchodzą od monitorów - kończy się hepiendem i z morałem - "czasem warto zaryzykować to się człowiek nie narobi" ;) ):
Aktualnie drewno leży ułożone obok i czeka cierpliwie na impregnacje, heblowanie i orientowanie się kto jest kim.
Plan na najbliższy tydzień:
- w środę pan koparkowy rozkopuje odcinek wodociąg - docelowe miejsce qrnej-chaty, rozkopuje także miejsca pod ławy fundamentowe ale jak się okazało ze spotkania projekt - rzeczywistość wystarczy tylko z jednego dłuższego boku wykopać 50cm, ponieważ reszta jest prawie na właściwym poziomie,
- dokończyć w końcu wychodek (papa na dach, i ława siedząco-wypełniająca,
- zamówić stal (a jak szybko przyjedzie to coś tam pociąć, pokręcić),
- podjąć pierwsze kroki z użyczonym prądem od sąsiada - uruchomić hebel :).
- zorganizować podłączenie wody,
- w związku z podłączeniem wody zorganizować chociaż minimalne warunki do życia (prysznic po dniu pracy) .
Jak z grubsza się zrealizuje to będzie dobrze.
Z zaistniałych zjawisk bardzo pozytywnych:
- pojawiają się na horyzoncie ludzie dobrej woli - mamy już dwie poważne propozycje pomocy na sierpień i jedną poważną już na lipiec, i jedną mniej zdecydowaną ale to też coś :). Bardzo nas to cieszy a jeszcze bardziej buduje (w sensie dosłownym i tym drugim).
wtorek, 17 czerwca 2014
Szkielet - akt drugi.
Jak już wspomniano w poprzednich postach drewno zamówione... ale na jakiej podstawie?
Podstawę do zestawienia stanowił taki oto model:
Jak wiadomo model jest wciąż wirtualny, więc znawców tematu zapraszam do konstruktywnej krytyki - teraz jest jeszcze na to czas, po urzeczywistnieniu wyżej widzianego rysunku będzie już tylko tak jak będzie... czyli dobrze :).
Aktualności:
- czekamy na prąd,
- czekamy na jedną z podstaw obecnej polskiej budowy - garaż-blaszak. Długo myśleliśmy nad garażem-drewniakiem ale blaszak wygrał na płaszczyźnie mobilności i zabezpieczeń antyludzkich (miejmy nadzieje że się nie przydadzą), cenowo w porównaniu z drewniakiem też nie wygląda źle a uwzględniając koszt robocizny (naszej w przypadku drewniaka ale jednak to też robocizna) to blaszak wysuwa się raczej na prowadzenie.
Podstawę do zestawienia stanowił taki oto model:
Jak wiadomo model jest wciąż wirtualny, więc znawców tematu zapraszam do konstruktywnej krytyki - teraz jest jeszcze na to czas, po urzeczywistnieniu wyżej widzianego rysunku będzie już tylko tak jak będzie... czyli dobrze :).
Aktualności:
- czekamy na prąd,
- czekamy na jedną z podstaw obecnej polskiej budowy - garaż-blaszak. Długo myśleliśmy nad garażem-drewniakiem ale blaszak wygrał na płaszczyźnie mobilności i zabezpieczeń antyludzkich (miejmy nadzieje że się nie przydadzą), cenowo w porównaniu z drewniakiem też nie wygląda źle a uwzględniając koszt robocizny (naszej w przypadku drewniaka ale jednak to też robocizna) to blaszak wysuwa się raczej na prowadzenie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)